Shiru szedł niby zastraszony, ale bardziej wskazywało na to,
że po prostu zrozumiał, że do Ngeā i tak nic nie dotrze. Był teraz ślepo
zatroskany o siostrę.
-
Jest z Nehariką. Obroni ją w razie czego.
Szary basior zazgrzytał zębami.
-
No właśnie o to się boję – odparł.
-
Słuchaj, Ngeā, ja też mam w sobie formę, w trakcie której nad sobą nie panuję.
Musisz zaufać, że Neharika zadba o twoją siostrę.
-
A mam wybór? – westchnął po chwili Ngeā, stwierdzając, że nie wyczuwa nigdzie
zapachu S̄up̣hāph.
-
Chyba nie – odparł Shiru – ja też jej nigdzie nie czuję. Za to czuję coś…
Basior w ciepłych kolorach futra podniósł głowę i
zaczął węszyć.
-
Też to czujesz? – spytał.
-
To z… Czarnego Lasu?
- Nie z Czarnego Lasu tylko z
Lasu Cieni. Wydaje mi się, że tak.
Dwa basiory ruszyły za zapachem. Przez chwilę Ngeā
narzekał, że te obowiązki należą do Zwiadowców, że to oni powinni patrolować
teren. Shiru uspokoił go, mówiąc, że Zwiadowca aktualnie rozmawia z alfą i nie
ma czasu. Ngeā postawił uszy, słysząc imię złotej wilczycy, jednak nie pokazał
po sobie większych emocji.
„Co za typ...”, pomyślał Shiru, „Przecież chyba
wszyscy już widzą, że Honey mu się podoba. W dodatku z wzajemnością”.
Ngeā zatrzymał się gwałtownie, blokując skrzydłem
drogę swojemu towarzyszowi jak gdyby to było ramię.
-
Jest tu – powiedział cicho i kucnął.
Shiru zrobił to samo. Siedzieli za krzakami i
patrzyli na basiora który BARDZO odróżniał się wyglądem.
-
To jest w ogóle wilk? – skrzywił się szary basior.
-
Na to wygląda – odparł skupiony Subordinate.
-
Zaatakujmy go! – Ngeā powstał na równe nogi i wybiegł zza krzaków w stronę
obcego.
Shiru nie zdążył odpowiednio zareagować, więc w
panice złapał basiora zębami za ogon, wywalając go przy tym. Ngeā walnął swoim
muskularnym ciałem o ziemię tak, że sterta kurzu poleciała w stronę przybysza i
obsypała go. Nie był już czarny, tylko „kurzowy”.
Dwa basiory „patrolujące teren” wpatrywały się
chwilę w dziwne stworzenie. Ten wypluł resztki kurzu, które siadły mu na język
i otrzepał się.
-
Co to za przywitanie... – warknął w ich stronę.
Ngeā stanął na równe nogi jak żywy i wyszczerzył
zęby w dzikim uśmiechu.
Shiru zrobił facepalm’a.
-
Nie mamy zwyczaju witać intruzów! – odwarknął mu.
Czarny wilk najeżył futro w bardzo dziwny sposób.
Ale Ngeā nie zwracał na to uwagi. Zawsze uwielbiał walczyć, niestety nigdy nie
za bardzo miał jak, bo nie było przeciwników. Gdy w końcu znalazł kogoś kogo
może pobić i MA PRETEKST czuł się wniebowzięty.
Jego potencjalny przeciwnik jednak skrzywił się i
popatrzył na niego z pogardą. Był chudy i wysoki. Wyższy od Ngeā, jednak ważył
widocznie mniej.
-
Tobie chyba przydałoby się trochę tej masy do głowy wtłoczyć, bo masz niezłą
dysproporcję.
Ngeā obruszył się na te słowa. Shiru zachichotał.
-
Ty leż cicho, ty sukinkocie jeden! – krzyknął w jego stronę.
-
Wyzywasz mnie przekleństwami?! – Shiru w jednej chwili stanął na równe nogi i
zbliżył się do basiora – nie znasz zasad?!
-
No to poskarż na mnie Honey!
-
No to, piesiaczku zobaczymy jak zareaguje.
-
No to proszę, bardzo jestem ciekaw – rzucił mu i odwrócił się, uderzając go
boleśnie o nos ogonem. Shiru znowu złapało zębami za ogon, tym razem mocno.
-
Nie… - wycedził szary – prowokuj mnie…
-
Mogę się wtrącić, panowie? – usłyszeli nad głowami głos obcego.
Rozglądali się, nigdzie go nie było. Nagle
zauważyli wilka na drzewie. Ale nie wspinał się. Stał sobie do góry nogami.
-
Jak ty to robisz? – krzyknął Shiru.
-
Co? – odparł z ironią – to? Może gdybyś miał więcej oleju w głowie,
zrozumiałbyś. Na razie widzę, że podobnie jak kolega nie grzeszysz…czymś takim
jak… „inteligencja”. Znasz to słowo?
-
Ja… - wydukał Subordinate.
-
Ty?
-
Ja…on…on na mnie tak działa. Deprawuje mnie, tak to ujmijmy.
Zza pleców Shiru, gdzie stał Ngeā dało się
słyszeć ryk niczym z lwiego gardła. Albo tygrysiego.
-
Obydwoje jesteście siebie warci – westchnął wilk, schodząc po pniu drzewa
dostosowując się do jego ułożenia w trójwymiarze – Lubię inteligentnych, ale to
niestety rzadkość. Jestem Venom. Tak, jestem chamski, ale zaczepki będę szukał
u bardziej godnych przeciwników.
-
Tak, jesteś chamski – przyznała nagle wilczyca, która wyłoniła się zza krzaków.
Targała za sobą sarnę, właśnie wracała z polowania. Widać, było, że jest
myśliwym. Położyła zwierzynę na ziemi.
-
Obmówmy to może przy posiłku…? – spytała ze zwykłym dla niej opanowaniem.
<Mukuro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz