- Gdzie idziemy? - spytała podejrzliwie Tris - Tu jest...strasznie…
- Wiesz, ostatnio czuję się przygnębiona - zaczęła smutno alfa, nie zwracając uwagi na towarzyszkę. Była zbyt pogrążona we własnych myślach.
Weszły wgłąb. Drzewa były bez liści, powietrze ciężkie.
- Wydaje mi się, że jestem beznadziejna - stwierdziła Honey, gdy mijały śmierdzącą stertę zeszłorocznych liści.
- Dlaczego?
- Nie potrafię zarządzać watahą - powiedziała ze wzrokiem wbitym nieprzytomnie w jakiś punkt - Ngeā jest trudny i nieznośny. A już wczoraj mieliśmy problem z wężami.
- To nie twoja wina. Nic nie zrobiłaś.
- No właśnie.
Honey ruszyła pędęm. Tris za nią, ale nie mogąc jej dogonić, po chwili przeszła do truchtu. Znalazła ją jakieś 15 minut później nad wodą.
- Ten las jest straszny, Honey!
Ta się nie odezwała.
- Ho-Honey?
Złotą wilczycą wstrząsnął szloch. Tris nie mogła tego zrozumieć.
- Alfo, co ci jest? - spytała jak najdelikatniej, liżąc ją w prawe ucho.
- Nie chcę żebyście się tu męczyli - powiedziała przez płacz - wataha jest tak młoda, a wilki już się nie dogadują. Ngeā nienawidzi Setha. Nie potrafimy poradzić sobie ze szkodnikami, czyli jest niebezpiecznie. A co jak będą szczeniaki? Nie mogą być narażone.
Błękitna wadera uśmiechnęła się zadziornie.
- A co, spodziewasz się szczeniaczków? - szturchnęła ją w ramię.
Honey odwzajemniła uśmiech.
- Nie, skąd. To by chyba na razie źle o mnie świadczyło, nie?
- To zależy w jakich okolicznościach doszło do…
- Skończ - przerwała jej swoim chichotem - nie poruszajmy takiego tematu.
- Dlaczego nie? - zapytała na żarty czerwonooka.
- Bo nie jest na miejscu - odparła, rozglądając się.
Tris popatrzyła wokół siebie, na to co ją otacza.
- No tak...tu jest przecież tak romantycznie…
Razem śmiały się przez jakieś 5 minut, po czym Honey w końcu otarła łzy.
- Strasznie skaczesz po emocjach - stwierdziła jej towarzyszka.
- Tak myślisz? Fakt, przed chwilą latałyśmy, potem ja się rozpłakałam a teraz znowu się śmieję…
- Idziemy dalej, czy wracamy?
- Chodźmy dalej. Nie wiadomo co jest za lasem.
- Ale ja już wiem, że nie będziemy tu chodzić. I trzeba ostrzec resztę przed tym miejscem.
***
- Alfo, zobacz! - do uszu Honey doszły z oddali kilkunastu metrów te słowa. /Megi nie umie składać zdań, wow/
- Tris? Tris, gdzie jesteś?
- Za krzakami?
- Te cierniste? Za nic tam nie wejdę!
- Szkoda ci futerka?
- Pff, też mi coś! - Honey musiała się przemóc. Czuła jak ostre kolce zaczepiają jej się o sierść.
Gdy znalazła się na drugiej stronie nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Niesamowite! To przecież łąka o której mówiła S̄up̣hāph, gdy robiła obchód terenu. Mówiła, że dalej jest polana i jest tu dużo zwierząt łownych.
- Więc jest i drugie wejście.
- Tamto chyba jest jednak lepsze.
- Też tak myślę, Honey.
Honey odwróciła się. Przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
- Nazwijmy to może...Lasem Cieni, co?
- Eh, ty decydujesz. Ja bym o tym lesie najchętniej zapomniała.
- Więc będziesz musiała pamiętać, bo wracamy.
- Coo?? Ale może inną drogą!
- Pośpiesz się, bo się ściemnia. Musimy dotrzeć do Gniazda - warknęła nieco zniecierpliwiona liderka - kto jest alfą?
- Honeyyy jest… - mruknęła Tris.
Droga powrotna wydawała się dwa razy krótsza. Kiedy dotarły na miejsce, zobaczyły duże zbiorowisko… wszystkie wilki stały wokół czegoś i miały zaniepokojone miny. Nawet Ngeā wydawał się być czymś przejęty.
- Co tu się dzieje?
<pozwólcie, że sama dokończę ^-^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz