Ateresuje. Odejść czy zostać? Nagle coś zapiszczało tak po wilczemu. Pobiegłem za tym dźwiękiem. Nagle ujrzałem jak jeden wilk przygniata jakąś śliczną wilczycę do ziemi.
- Zostaw ją! - krzyknąłem bez zastanowienia się.
- Bo co mi zrobisz? Może mnie zabijesz co? - zaśmiał się przebiegle wilk.
Znowu nic nie myśląc rzuciłem się na niego. Zaczęła się walka. Zaczęliśmy się gryść drapać i powalać na ziemię. Na nas obu było dużo ran. Powaliłem nieprzyjaciela na ziemię brzuchem na ziemi i złapałem go na karku. Oczywiście zębami nie łapą jak pomyśleliście.
- I co mam cię zabić? - uśmiechnąłem się.
- Ok miałeś rację. - odparł ponuro.
- Spadaj i mam nadzieję, że już tu nie wrócisz. - póściłem go, a ten pędem uciekł gdzie pieprz rośnie.
Podzeszłem do wilczycy.
- Dzięki za uratowanie mi życia. - podziękowała mi nieznajoma.
- Nie ma za co. A tak w ogóle to jestem Seth. - przedstawiłem się.
- Vivienne. - powiedziała nowopoznana.
Zatkało mnie. Ona miała na imię tak jak moja kochana Viv. Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem tylko jedno chyba się zakochałem.
- Jestem z watahy Ati Muri a ty? - w końcu odezwałem się.
- Ja z watahy Wiecznej Nocy. - oparła. - Wierzysz w takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia?
C.D.N. (chodzi o Vivienne z innej watahy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz