Lwica zamieniła się w jastrzębia. Jak wiadomo, szybki ptak. Szary
basior prychnął na to.
- Nie muszę
zmieniać formy – powiedział, po czym rozwinął skrzydła. Były ogromne.
„Przy tej całej Honey wydawał się być taki miły”, pomyślała
Sihir.
- Jedyne
czego od ciebie oczekuję, to ścisłej współpracy. Nic więcej – powiedział oschle.
Bardzo oschle.
Lew w ciele
jastrzębia pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No dobra, Ngeā. Ja atakuję od przodu.
Prowadzę.
Wzbiła się w
powietrze i ukierunkowała się w stronę jakiegoś gąszczu dzrew.
- Tam jest jego nora – powiedziała.
Zorientowała się
jednak, że Ngeā nie leci za nią. W ogóle go nie widziała.
- Nie panikuj tak – zauważyła go nagle
nad sobą – Jedną z moich mocy jest niewidzialność. Pozwolę ci zaatakować
pierwszej, będę obserwować. Potem rzucę się na niego z góry i od tyłu. O ile
wcześniej nie zginiesz.
<Sihir?>
<Czytaj proszę
o wilkach z watahy. Ngeā nie musi zmieniać formy, bo ma skrzydła. Zanim o czymś
zadecydujesz, upewnij się, że nie popełniasz błędu rzeczowego :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz