- Jestem od ciebie silniejszy - usłyszał za plecami.
Wielki kot odwrócił się. Zobaczył trzy spacerujące basiory. Jednego dużego i białego oraz dwa mniejsze a skrzydlate. Wyglądało na to, że między białym a skrzydlatym o brązowo-czerwonym futrze zaszedł jakiś spór.
- Nie mierz swojej siły według swojego rozmiaru, kojocie – warknął ten drugi.
- Myślisz, że jak masz o jeden stopień wyższą rangę, to możesz sobie mną pomiatać? Co to miało być to przed chwilą przy S̄up̣hāph i Reenesme? Aisu powinien był zostać w jaskini.
- To sprawa pomiędzy mną a nim.
- Myślałem, że się nie lubicie.
- O wiele bardziej nie lubię ciebie, niż jego.
Biały basior przystanął. Wrył łapy w ziemię, jego ciałem zawładnął wstrząs.
- Teraz to przesadziłeś! – wrzasnął i rzucił się na niego.
Przeszkodził im jednak trzeci basior. Miał szare-błękitne futro i żółte oczy. Wrył się między nich, torując im drogę.
- Czy wy możecie, na łaskę Wilczycy Indyjskiej, przestać?! A to ja uchodziłem za agresywnego!
Wilki uspokoiły się. Patrzyły się jeszcze chwilę na siebie i porykiwały gardłowo.
- Sam jesteś Juvenile – burknął czerwono-brązowy – nie wychylaj się tak.
- Myślę, że jednak mimo wszystko, Honey ma do niego specjalne upodobanie~ - wtrącił biały basior.
Szary samiec prychnął.
- Zamknij ryj, pchlarzu.
- Ktoś tu traci cierpliwość – uśmiechnął się biały.
- No i masz, nie wiem po czyjej stronie teraz stanąć – zachichotał drugi skrzydlaty.
„Wygląda na to, że się pogodzili”, pomyślał Tobias. Nie widzieli go. I niech tak zostanie. Nie chciał kłopotów.
Zrobił krok w przód.
„Wynoszę się stąd.”
Nagle usłyszał ryknięcie i serię szczęknięć.
- Kim jesteś?! – wrzasnął w jego twarz mniejszy od niego biały basior z czerwonymi włosami.
Tobias dostał minizawału. Oczy basiora były pełne zgrozy. Trzy wędrujące wilki usłyszały alarm i przybiegły na miejsce zdarzenia.
- Nie pytaj go, tylko atakuj, bo on zrobi to za ciebie! – krzyknął szary skrzydlaty.
- Nie wygląda na zwykłe zwierzę – burknął biały wilk, nie odrywając od niego wzroku – raczej jak ktoś obdarzony własnoświadomością. Jak my.
Szary wilk uspokoił się. Wszystkie cztery patrzyły na niego nieufnie, ale z ciekawością. Tobias przełknął ślinę.
- Ja… ja was rozumiem. Jestem jak wy.
Czerwonowłosy obejrzał się na swoich pobratymców, jakby pytał ich o zdanie. Potem znowu popatrzył na geparda.
- Więc? Jesteś przyjacielem czy wrogiem? I co cię tu sprowadza?
Tobias był na skraju wytrzymałości psychicznej. Przeszedł całą drogę, tyle czasu, a teraz jeszcze go napadli. Nie pamiętaj już o dawnej agresji i pewności siebie. A przecież zawsze taki był. Jednak w konfrontacji z czterema przeciwnikami…nie miał szans. Nie wiedział czego się po nich spodziewać.
- Nie jestem intruzem – wydukał – szu…szukam pomocy.
Biały, duży basior z tyłu wystąpił krok na przód.
- Pomocy? U nas?
- Nie wiem – odparł Tobias – nie wiem, czy mi pomożecie. Moje stado…członek mojego stada. On może umrzeć.
- Wprowadźcie go do mojej jaskini – nagle obok pojawiła się wilczyca bardzo nikłych rozmiarów.
Wilki natychmiast zwróciły twarze ku niej.
Była żółta, miała rude włosy i bardzo długi ogon. Do tego zielone oczy. Odwróciła się tyłem do nich, gestykulując ogonem by poszli za nią.
- Pomożemy mu – powiedziała – Elessar, zbierz S̄up̣hāph, niech Seth piluje w dalszym ciągu Reneesme.
- A co z ceremonią Aisu? – spytał biały basior z czerwonymi włosami.
- Musi zaczekać. Na razie Aisu siedzi z Nehariką, Jǐnshènie.
Tobias zbity z tropu i kompletnie wyżyty ze swojej zwykłej pewności siebie podążył ślepo za obcymi istotami.
<Honey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz