Odpoczywałam najspokojniej w świecie w mojej jaskini, nagle usłyszałam głos Nehariki
- Honey! Musimy użyć mocy ognia! - mówiła zdyszana wadera
- Ale o co chodzi?! - powiedziałam donośnym tonem
- Ja! Aisu! Byliśmy nad Tęczowym Wodospadem i tam zaatakowały nas obce wilki!
- Co?! Mamy intruzów?!
- Tak, ale możemy ich przepędzić
- Jak? - nie domyślałam się o co chodzi wilczycy
- Użyjemy mocy ognia!
Pomyślałam chwilę i wykrzyknęłam
- Nerarika jesteś genialna! - po chwili otrząsnęłam się - ok, zwołaj wszystkie wilki, niech przygotują się do drogi, zaraz ruszamy - rozkazałam
Wadera pobiegła w inną stronę, ja natomiast wróciłam na chwilę do jaskini, aby obmyślić plan działania
***
Gdy przyszłam do centrum gniazda, wilki były już gotowe do drogi, nerwowo czekały, aż dam sygnał do wyruszenia.
- Idziemy! - krzyknęłam
Ruszyliśmy. Obok mnie szedł Jinshen, omawialiśmy kto i co będzie robił. Szliśmy nie za szybko, ale za to w zwartej grupie. Nikt się nie odzywał i nikt nie próbował tego zrobić. Panowała grobowa cisza którą przerwał Shiru:
- Czy ten mały też ma iść? - wzrok przekierował na Aisu
- Aisu! - wrzasnęłam - co tu robisz miałeś zostać w gnieździe!
- Ale ja też chce na wojnę - wydusił malec
- To niebezpieczne! poza tym to nie jest wojna, tylko przeganianie nieproszonych gości... - tu zaniemówiłam
- Może go odprowadzimy? - zaproponowała Tris która podbiegła do nas
- To wykluczone, nie możemy teraz zawrócić, jesteśmy w połowie drogi! - powiedziałam - Aisu, idź do swojej mamy, pójdziesz z nami - powiedziałam trochę łagodniej
***
Już przy granicy tęczowego wodospadu, zatrzymaliśmy się na chwilę. Zaraz potem podzieliłam wilki na trzyosobowe grupy, a każda grupa miała przydzielony obszar do sprawdzenia. Ja byłam z Ngea i Nehariką. Kidy weszłam do lasu, poczułam dziwny zapach - zapach obcego wilka. Natychmiast rzuciłam się pędem za tą wonią. Biegłam tak przez pół lasu i nagle zobaczyłam wilka. Był duży, większy odemnie, ale nie tak duży jak Ngea. Zwolniłam tępo biegu, teraz już raczej się skradałam. Nagle z przerażeniem stwierdziłam że tam był nie tylko jeden wilk. Siedziałam ukryta w krzakach i spoglądałam na olbrzymią obcą watahę. Cofnęłam się parę kroków w tył i zawyłam donośnie. Po chwili cała Ati Murni siedziała obok. Po obmyśleniu planu działania, ruszyliśmy do ataku. Najpierw parę wilków wyskoczyło z krzaków i zaczęli "zaganiać" wrogów w stronę jedynego wyjścia z polany, a zarazem granicy naszej watahy. Wtedy do akcji wkroczyłam ja z Nehariką: podpalałyśmy naszym ogniem polanę, tak aby wrogie wilki nie mały gdzie uciec i tu mieliśmy przewagę ponieważ oni nie posiadali mocy którą mogliby się bronić. Wszystko było tak jak chcieliśmy, ale w pewnym momencie wszystko zaczęło się psuć.
<Ktoś?>
Ja chcę dokończyć ! c:
OdpowiedzUsuńTo kończ
OdpowiedzUsuń